Będą. Nie będzie już ograniczeń. Bo ktoś widzi, czyta, ocenia...napatrzyłam się ostatnio na tyle tandetnej chamówy, że od moich wyrafinowanych bluzgów tu i ówdzie nikomu ani ucho nie spuchnie ani oko nie zbieleje ani nictam.
Z rodzina najlepiej wychodzi się od zaplecza. Przynajmniej z tą którą ja znam. Więzy krwi zlane żenadą. Płacz, lament, histeria. Szacunek buszuje na marginesie. Obowiązek sprowadza mnie w te strony, co zawsze kończy się ogromnym zdziwieniem i żalem. Niedowierzaniem, że to, to samo DNA. Jakże szczęśliwi winni być Ci którzy DNA maja w miarę do przyjęcia...