Rzuciłeś dziś siaty na stół. Ja skulona, ubabrana w codzienne poczucie winy oglądałam telekspres. Rzuciłeś wdzięczne 'dlaczego nie rozpakowałaś siatek'... ja na to eee yyyy no bo myślałam, że będziesz jadł to co przyniosłeś. Dodałam nonszalanckie i asertywne 'przepraszam'. Ty na to dobrodusznie 'nie ma za co'. Poczucie winy wzrosło więc zajęłam się chowaniem łupów które własnoręcznie ustrzeliłeś u Piotra i Pawła. Pośród serów i kabanosów widzę oliwki. Dorodne, z pestkami, takie których nie tykasz. Ośmielam się odezwać 'oooo dobre takie, z pestkami' a Ty na to ' kupiłem bo Ty takie lubisz'. I nie wiem czy 'Ty' było z dużej czy z małej. Uchwyciłam się tego i trzymałam przez kila godzin. Potraktowałam jak małe, osobiste święto. I nie wiem czy Ci się pomyliło czy wyrwało...ja miałam poczucie czasocoflaności. Teraz kiedy patrzę na Ciebie przez szparę uchylonych drzwi, piszesz do niej smsa. A czas się ze mnie nabija. On nigdy się nie cofa.
P.S.1 Zdjęcie Kini jutro, obiecuję.
P.S.2
Jesteś męcząca ale dobrze że jesteś
P.S.3 Byś może musisz mnie uratować.
Wrzucasz coś do koszyka, nie przyglądając się etykiecie, a potem musisz szyć, żeby nie wyszło, że w sklepie owszem byłeś, ale twoje myśli... były zupełnie gdzie indziej
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń